Następnego dnia,
gdy Chelsea obudziła się zobaczyła obok siebie lekarza, który razem z pielęgniarką
obserwował coś na ekraniku jednego ze sprzętów, do których była podłączona
dziewczyna. Na jej widok oboje uśmiechnęli się przyjaźnie.
- Coś jest nie tak? – zapytała nie kryjąc przerażenia.
- Nie, skądże! – doktor uśmiechnął się – Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Dziewczyna uspokoiła się natychmiast. Spojrzała na krzesełko, które stało przy jej łóżku. Siedział na nim chłopak. A mianowicie Justin uśmiechający się równo tajemniczo i przyjaźnie jak poprzednia dwójka. Przywitał się z nią ciepło całując jej dłoń i zapytał jak się czuje. To było raczej oczywiste pytanie.
- Coś jest nie tak? – zapytała nie kryjąc przerażenia.
- Nie, skądże! – doktor uśmiechnął się – Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Dziewczyna uspokoiła się natychmiast. Spojrzała na krzesełko, które stało przy jej łóżku. Siedział na nim chłopak. A mianowicie Justin uśmiechający się równo tajemniczo i przyjaźnie jak poprzednia dwójka. Przywitał się z nią ciepło całując jej dłoń i zapytał jak się czuje. To było raczej oczywiste pytanie.
Dziewczyna czuła
się już o wiele lepiej niż dnia poprzedniego. Równie dobrze mogłaby już dziś
wyjść do domu, ale bała się, że nie będzie miała gdzie się podziać. Przecież
nie wróci do domu. Do tej przeszłości, jaką miała przed ucieczką. Nie może
pozwolić, by znów żyła źle.
- Przepraszam, panie doktorze – Justin zwrócił się do starszego mężczyzny – Czy mógłbym zostać sam z Chelsea? Chciałbym z nią porozmawiać.
- Ależ oczywiście. Siostro, proszę za mną. – „staruszek” machnął ręką i żegnając się z pacjentką opuścił salę ze swoją towarzyszką.
- Co się stało? – zapytała patrząc na chłopaka. Przyzwyczaiła się już do jego pociągających ust, które tak miękko wymawiały jej imię i do ciemnych oczu, w których każda dziewczyna chciałaby się zatopić jak w morzu czekolady.
- Wiesz, przyznam, że wczoraj sporo o tobie myślałem po powrocie do domu.
- Myślałeś o mnie? Pf, bo uwierzę.
- Poważnie! Spytaj Christiana. – chłopak wyglądał na poważnego więc brunetce nie zostało nic innego jak uwierzyć w jego słowa. – Zastanawiałem się nad jedną rzeczą. – spojrzał na nią uważnie – Czy będziesz miała gdzie pójść kiedy już wyjdziesz ze szpitala?
- Uważam, że to nie jest twój problem – odpowiedziała odwracając wzrok.
- Być może – westchnął – Ale zrozum… Chcę ci pomóc. Dlaczego to odtrącasz?
- Justin! Ty nie masz jak mi pomóc. Nie ma takiej rzeczy, którą mógłbyś mi dać. Nie ma miejsca, do którego mógłbyś mnie zabrać…
- Owszem! Mam! – chamsko wszedł w jej słowa.
- Justin…
- Możesz zamieszkać u mnie dopóki nie znajdziesz sobie jakiegoś mieszkania i pracy.
I po co mówiłaś, że uciekłaś z domu? Co? No po co? Ty idiotko, wyzywała się w myślach. Była dorosłą już osobą. Przynajmniej taką się czuła. Chciała komuś coś udowodnić, ale komu? I co? Uważała się za dorosłą, ale strasznie głupią osobą. Najpierw powiedziała, a dopiero później pomyślała o konsekwencjach swojej wypowiedzi. Gdyby tylko wcześniej pomyślała o tym, że Justin może wpaść na pomysł jej mieszkania w jego domu, w życiu nie przyznałaby się do swojego czynu! Poczuła delikatny dotyk na swojej dłoni. Odwróciła głowę w tamtą stronę i zauważyła, jak chłopak obejmuje jej rękę, a następnie wstaje z krzesła i „pada” na kolana. Przez chwilę, bardzo długą wręcz chwilę, patrzyła na niego jak na idiotę. Nie wiedziała co powiedzieć. Dlaczego tak bardzo mu zależy na tym, aby dziewczyna zamieszkała u niego? Dlaczego tak bardzo się nią przejmuje? Przecież w ogóle jej nie zna.
- Justin, daj spokój. – poprosiła wysuwając powoli rękę z jego dłoni.
- Nie dam, dopóki się nie zgodzisz. – rzekł zdecydowanie, a dziewczyna westchnęła ciężko.
- Przepraszam, panie doktorze – Justin zwrócił się do starszego mężczyzny – Czy mógłbym zostać sam z Chelsea? Chciałbym z nią porozmawiać.
- Ależ oczywiście. Siostro, proszę za mną. – „staruszek” machnął ręką i żegnając się z pacjentką opuścił salę ze swoją towarzyszką.
- Co się stało? – zapytała patrząc na chłopaka. Przyzwyczaiła się już do jego pociągających ust, które tak miękko wymawiały jej imię i do ciemnych oczu, w których każda dziewczyna chciałaby się zatopić jak w morzu czekolady.
- Wiesz, przyznam, że wczoraj sporo o tobie myślałem po powrocie do domu.
- Myślałeś o mnie? Pf, bo uwierzę.
- Poważnie! Spytaj Christiana. – chłopak wyglądał na poważnego więc brunetce nie zostało nic innego jak uwierzyć w jego słowa. – Zastanawiałem się nad jedną rzeczą. – spojrzał na nią uważnie – Czy będziesz miała gdzie pójść kiedy już wyjdziesz ze szpitala?
- Uważam, że to nie jest twój problem – odpowiedziała odwracając wzrok.
- Być może – westchnął – Ale zrozum… Chcę ci pomóc. Dlaczego to odtrącasz?
- Justin! Ty nie masz jak mi pomóc. Nie ma takiej rzeczy, którą mógłbyś mi dać. Nie ma miejsca, do którego mógłbyś mnie zabrać…
- Owszem! Mam! – chamsko wszedł w jej słowa.
- Justin…
- Możesz zamieszkać u mnie dopóki nie znajdziesz sobie jakiegoś mieszkania i pracy.
I po co mówiłaś, że uciekłaś z domu? Co? No po co? Ty idiotko, wyzywała się w myślach. Była dorosłą już osobą. Przynajmniej taką się czuła. Chciała komuś coś udowodnić, ale komu? I co? Uważała się za dorosłą, ale strasznie głupią osobą. Najpierw powiedziała, a dopiero później pomyślała o konsekwencjach swojej wypowiedzi. Gdyby tylko wcześniej pomyślała o tym, że Justin może wpaść na pomysł jej mieszkania w jego domu, w życiu nie przyznałaby się do swojego czynu! Poczuła delikatny dotyk na swojej dłoni. Odwróciła głowę w tamtą stronę i zauważyła, jak chłopak obejmuje jej rękę, a następnie wstaje z krzesła i „pada” na kolana. Przez chwilę, bardzo długą wręcz chwilę, patrzyła na niego jak na idiotę. Nie wiedziała co powiedzieć. Dlaczego tak bardzo mu zależy na tym, aby dziewczyna zamieszkała u niego? Dlaczego tak bardzo się nią przejmuje? Przecież w ogóle jej nie zna.
- Justin, daj spokój. – poprosiła wysuwając powoli rękę z jego dłoni.
- Nie dam, dopóki się nie zgodzisz. – rzekł zdecydowanie, a dziewczyna westchnęła ciężko.
Minął tydzień.
Trzy dni wcześniej Chelsea opuściła szpital. Justin był tak uparty, że nie
zostało jej nic innego jak wprowadzić się do niego na czas bliżej nieokreślony.
Na dowód swoich słów, że jego matka nie będzie miała nic przeciwko obecności
dziewczyny w swoim domu, przyszedł z nią do szpitala. Chelsea była na niego
zła. Była zdenerwowana od pierwszego dnia, gdy poprosił ją o mieszkanie z nim.
Trochę dziwnie to zabrzmiało, ale słysząc zdecydowanie i zarazem prośbę w jego
głosie nie mogła się nie zgodzić. Była zbyt słaba, a poza tym… Uważała, że może
jej to pomóc w zebraniu w sobie sił na nowo. W zebraniu w sobie nadziei, że
jeszcze gdzieś czeka ją lepsze życie.
- Dzieci! Obiad na stole! – usłyszeli wołanie Patricii Bieber z kuchni.
Wstali z łóżka, na którym rozmawiali siedząc przed sobą twarzą w twarz i zeszli na dół. Siadając przy stole uśmiechali się do siebie tajemniczo, co trochę denerwowało kobietę, która zupełnie nie wiedziała o co chodzi jej podopiecznym.
- Czy ja o czymś nie wiem? – zapytała w końcu siadając między nimi przy stole.
- Nie, skąd! – odpowiedział Justin patrząc na dziewczynę przed nim siedzącą – Po prostu rozmawialiśmy o czymś, co nas śmieszy.
- Naprawdę cieszę się, że się dogadujecie. Chelsea… Na początku wydawałaś mi się bardzo… Hm… Zamknięta w sobie.
- Tak, ale teraz zrozumiałam, że nie mam nic do ukrycia przed Justin’em. – odparła zerkając na kobietę – Jest bardzo przekonujący, co zaczyna mnie powoli denerwować! – zaśmiała się przenosząc z powrotem wzrok na niego. Chłopak podniósł ręce, jakby w geście obrony samego siebie. Cała czwórka zaśmiała się głośno.
- Dzieci! Obiad na stole! – usłyszeli wołanie Patricii Bieber z kuchni.
Wstali z łóżka, na którym rozmawiali siedząc przed sobą twarzą w twarz i zeszli na dół. Siadając przy stole uśmiechali się do siebie tajemniczo, co trochę denerwowało kobietę, która zupełnie nie wiedziała o co chodzi jej podopiecznym.
- Czy ja o czymś nie wiem? – zapytała w końcu siadając między nimi przy stole.
- Nie, skąd! – odpowiedział Justin patrząc na dziewczynę przed nim siedzącą – Po prostu rozmawialiśmy o czymś, co nas śmieszy.
- Naprawdę cieszę się, że się dogadujecie. Chelsea… Na początku wydawałaś mi się bardzo… Hm… Zamknięta w sobie.
- Tak, ale teraz zrozumiałam, że nie mam nic do ukrycia przed Justin’em. – odparła zerkając na kobietę – Jest bardzo przekonujący, co zaczyna mnie powoli denerwować! – zaśmiała się przenosząc z powrotem wzrok na niego. Chłopak podniósł ręce, jakby w geście obrony samego siebie. Cała czwórka zaśmiała się głośno.
Następnego dnia,
kiedy Pattie wyszła do pracy, Justin i Chelsea postanowili wyjść na zakupy,
które były wręcz niezbędne na tamten wieczór. Był drugi dzień kwietnia, czyli
urodziny pani Bieber. To dlatego poprzedniego dnia, przyjaciele patrzyli i
uśmiechali się do siebie w sposób tajemniczy i denerwujący wręcz. Ubrali buty i
wyszli z domu.
- Myślę, że samochodem będzie szybciej, co ty na to? – zapytał patrząc na dziewczynę.
- Skoro uważasz, że „myślisz”, to dlaczego nie pomyślisz o tym, że nie mam zamiaru dźwigać tych ciężkich zakupów w drodze powrotnej? – odpowiedziała pytanie. Oboje zaśmiali się i wsiedli do auta chłopaka, który po chwili odpalił wóz i ruszył z piskiem opon przed siebie.
- Myślę, że samochodem będzie szybciej, co ty na to? – zapytał patrząc na dziewczynę.
- Skoro uważasz, że „myślisz”, to dlaczego nie pomyślisz o tym, że nie mam zamiaru dźwigać tych ciężkich zakupów w drodze powrotnej? – odpowiedziała pytanie. Oboje zaśmiali się i wsiedli do auta chłopaka, który po chwili odpalił wóz i ruszył z piskiem opon przed siebie.
[…] Po udanych
zakupach wszelkiego jedzenia i picia nadszedł czas na zakup prezentu. W tym
tkwił największy problem. Na pytanie Chelsea: „Co twoja mam lubi najbardziej?”
Justin najnormalniej w świecie nie wiedział co odpowiedzieć. Zupełnie tak,
jakby nie znał swojej własnej matki. Brunetka westchnęła cicho i rozejrzała się
dookoła galerii, w której się znajdowali.
- Hm, co powiesz na jakąś biżuterię? – zapytała wpatrując się w śliczny, niedrogi naszyjnik, który miała przed sobą. Dzieliła ich tylko szyba sklepowa, aby móc dotknąć ową rzecz.
- Mówisz o tym? – zapytał wskazując palcem. Widząc twierdzące skinienie głowy dziewczyny zastanawiał się, czy to aby na pewno dobry prezent dla takiej kobiety jak Patricia. – Wiesz? Uważam, że to świetny pomysł! – odparł po bardzo długiej chwili myślenia.
- Hm, co powiesz na jakąś biżuterię? – zapytała wpatrując się w śliczny, niedrogi naszyjnik, który miała przed sobą. Dzieliła ich tylko szyba sklepowa, aby móc dotknąć ową rzecz.
- Mówisz o tym? – zapytał wskazując palcem. Widząc twierdzące skinienie głowy dziewczyny zastanawiał się, czy to aby na pewno dobry prezent dla takiej kobiety jak Patricia. – Wiesz? Uważam, że to świetny pomysł! – odparł po bardzo długiej chwili myślenia.
Bez
zastanowienia weszli do środka. Kupienie prezentu zajęło Justin’owi mniej czasu
niż przekonanie dziewczyny, by zamieszkała w jego domu! Wychodząc ze sklepu,
Chelsea zatrzymała się gwałtownie.
- Co się stało? Boli cię coś? – zapytał zmartwiony chłopak.
- Nie – zaśmiała się – Tylko… Przypomniało mi się, że ja nie mam żadnego prezentu dla twojej mamy – westchnęła – Nie mam nawet pieniędzy, żeby cokolwiek jej kupić.
- Co się stało? Boli cię coś? – zapytał zmartwiony chłopak.
- Nie – zaśmiała się – Tylko… Przypomniało mi się, że ja nie mam żadnego prezentu dla twojej mamy – westchnęła – Nie mam nawet pieniędzy, żeby cokolwiek jej kupić.
Justin, który
stał wcześniej kilka kroków dalej od niej, podszedł do dziewczyny i objął ją
ramieniem uśmiechając się przyjaźnie.
- Znajdź coś, co chciałabyś jej podarować, a ja zapłacę. – rzekł.
- Nie, zwariowałeś? I tak wystarczająco wiele dla mnie zrobiłeś. Wy zrobiliście. Nie mogę wyciągać od ciebie pieniędzy na zakup prezentu, który rzekomo ma być ode mnie.
- Chels, kochana… - zaczął.
- Wiem! – przerwała mu podnosząc do góry jedną rękę. – Masz w domu jakieś kartki i długopis, prawda?
- Chcesz dać jej kartkę i długopis? – zdziwił się.
- Nie, głupolu. – zaśmiała się – Czy to wszystko co mieliśmy do kupienia?
- Hm.. Tak.
- Wracajmy więc do domu – powiedziała i ruszyła w stronę samochodu, który czekał na nich przed galerią.
- Znajdź coś, co chciałabyś jej podarować, a ja zapłacę. – rzekł.
- Nie, zwariowałeś? I tak wystarczająco wiele dla mnie zrobiłeś. Wy zrobiliście. Nie mogę wyciągać od ciebie pieniędzy na zakup prezentu, który rzekomo ma być ode mnie.
- Chels, kochana… - zaczął.
- Wiem! – przerwała mu podnosząc do góry jedną rękę. – Masz w domu jakieś kartki i długopis, prawda?
- Chcesz dać jej kartkę i długopis? – zdziwił się.
- Nie, głupolu. – zaśmiała się – Czy to wszystko co mieliśmy do kupienia?
- Hm.. Tak.
- Wracajmy więc do domu – powiedziała i ruszyła w stronę samochodu, który czekał na nich przed galerią.
* * *
Witajcie! Rozdział pisany zupełnie bez wcześniejszego pomysłu więc nie wiem jak mi wyszedł. Nawet nie czytałam go drugi raz więc nie złośćcie się na mnie za jakiekolwiek błędy.
Kolejny rozdział dodam ZA TYDZIEŃ, ponieważ mam sporo nauki.
Pozdrawiam. :)
Bosko jak zwykle. Nie wiem już co mam mówić. Wiem tylko tyle iż podoba mi się to, że Chelsea przekonała się do Justina i że mieszkają razem. Ale że za TYDZIEŃ?! Jaja sobie robisz. Dodasz wcześniej, już ja ci to gwarantuję - bo jak nie będziesz miała niezły spam na GG. Szykuj się. Czekam na nn ;D
OdpowiedzUsuńwww.swxag.blogspot.com
Haha! Przez ten tydzień nie będę wchodziła na GG, kochana! :) Więc spam na marne. :)
UsuńWow, niesamowite. Sama fabula wydaje sie naprawde interesujaca i moze sie z tego wywinac niesamowita historia. Jedyne czzego mi brakuje to moze malo opisow, po za tym jest dobrze;)
OdpowiedzUsuńJustin zachował się na poziomie proponując dziewczynie by na jakiś czas u niego zamieszkała, nie może przecież wiecznie się włóczyć po parkach. Widać, że bohaterka mimo, że Bieder miesza gdzieś jej w główce, nadal pozostawia dystans, co w sumie mnie nie dziwi, czasem potrzeba wiele czaasu by zdobyć zaufanie drugiego człowieka, co mam nadzieje, że chłopakowi niedługo się uda :D
OdpowiedzUsuńP.s Przy okazji zapraszam na 14 rozdział na: http://zagubione-uczucia.blogspot.com/ .
Pozdrawiam :D
Uwielbiam to opowiadanie .! Jest takie tajemnicze a zarazem .. bardzo bardzo interesujące .![ haha się wysiliłam nie ma co ] ale tak po za tym boski rozdział . Czekam nn . < 33
OdpowiedzUsuńOoo, rozdział całkowicie mnie zaskoczył i jest mi przykro, że tak zwlekałam z przeczytaniem. Przepraszam, ale od początku roku mam masę rzeczy do załatwienia, w tym również uczenie się, bo teraz jest tyle sprawdzianów, które muszę pozytywnie zaliczyć...
OdpowiedzUsuńWidzę, że Chelsea coraz lepiej dogaduje się z Justinem, co coraz bardziej mnie cieszy. A Justin? Kompletny wariat :D. Kto to widział, żeby padać na kolana i prosić dziewczynę, by z nim zamieszkała? :D Czegoś takiego jeszcze nie było xD
Wychwyciłam kilka błędów, ale nie było ich więcej niż cztery, więc nie opłacało mi się ich wypisywać tutaj :D Jedyne co mi się bardzo rzuciło w oczy to bardzo istotny błąd:
"Cała czwórka zaśmiała się głośno." - zamiast "czwórka| powinno być "trójka", gdyż była tylko Chels, Justin i jego mama, prawda?
Pozdrawiam, Asuria ;*
33 year old Geologist II Nathanial Kesey, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Yumurta (Egg) and Rock climbing. Took a trip to Lagoons of New Caledonia: Reef Diversity and Associated Ecosystems and drives a VS Commodore. Dowiedz sie tutaj
OdpowiedzUsuń