poniedziałek, 31 grudnia 2012

Rozdział 2.

Proszę o zapoznanie się z notką pod rozdziałem. Dziękuję. ♥

 
           Kiedy dziewczyna otworzyła oczy nie mogła przyzwyczaić się do jasnego światła panującego w pomieszczeniu, w którym się znajdowała. Kilka razy zamrugała swoimi brązowymi oczami i kiedy już przyzwyczaiła się do tej ostrej jasności podniosła głowę. Usłyszała jakiś kobiecy głos. Zauważyła, mniej więcej, trzydziestoletnią kobietę ubraną w biały fartuszek. Chelsea domyśliła się przez to, że jest ona pielęgniarką, a sama brunetka znajduje się w szpitalu. Nie pamiętała kompletnie nic z poprzedniego wieczoru, dlatego była trochę zdziwiona tym wszystkim. Chciała szybko dowiedzieć się co robiła w szpitalu, jak się w nim znalazła. Miała tyle pytań... na które odpowiedzi pielęgniarka nie znała. Kobieta poinformowała dziewczynę, że przyprowadzi lekarza. Chelsea była w tym momencie bardzo niecierpliwa.
Teleportujcie go tu i z głowy, pomyślała. Wiedziała, że lekarz nie przyjdzie "zaraz". Będzie musiała poczekać na niego nieco dłużej. Kiedy jasnowłosa kobieta wychodziła z sali, Anderson zauważyła przed drzwiami dwójkę chłopaków, którzy wstali z krzeseł. Wymienili parę zdań z pielęgniarką i weszli do sali. Zapewne prosili o pozwolenie porozmawiania z nią. Czy to nie jest tak, że to lekarz powinien udzielać zgody na wejście do sali pacjenta? Chelsea nigdy wcześniej nie była pacjentem w szpitalu, ale wiele razy musiała przyjeżdżać do niego z dziadkiem, który był ciężko chory, a mimo to - trzymał się świetnie. Kiedy chłopaki zamknęli za sobą drzwi, Chelsea rozpoznała jednego z nich.
Przecież to Justin, pomyślała. Pamiętała jego imię, ale za żadne skarby nie była w stanie przypomnieć sobie gdzie go poznała. Przecież całe życie spędziła w domu. Zamknięta.
- Jak się czujesz? - zapytał, podchodząc do łóżka dziewczyny.
- Bywało gorzej. - odpowiedziała patrząc na niego. W końcu jej wzrok przeniósł się na ciemnowłosego przyjaciela Bieber'a. Chłopak przedstawił się jako Christian i niby wszystko było jasne. Nie zupełnie jednak. Chelsea wciąż nie mogła przypomnieć sobie gdzie poznała Justin'a i skąd wziął się jego kolega. Postanowiła dowiedzieć się wszystkiego od szatyna, który nie wahał się z odpowiedział, chociaż początkowo był lekko zdziwiony tym, że dziewczyna niewiele pamięta. Ledwo została zgwałcona, ale nie doszło do tego dzięki pomocy tych chłopaków. Justin szybko znalazł wytłumaczenie na zachowanie dziewczyny. Przecież gdy spotkał ją pierwszy raz była wrakiem człowieka. Starał się jej pomóc, ale ona go odpychała. Nie był nachalny wobec niej, a teraz widzi jakie są tego konsekwencje. Może gdyby się uparł i sprawił, że dziewczyna zgodziłaby się na jego pomoc nie doszłoby do tego wszystkiego. Chelsea nie zostałaby niemal zgwałcona, a potem nie leżałaby w szpitalu.
- Cieszmy się lepiej, że nic Ci się nie stało - wtrącił się Chris, kiedy Justin skończył tłumaczenie dziewczynie wszystkiego od samego początku. Dziewczyna początkowo była zdenerwowana i zdziwiona wszystkim co jej się przytrafiło, ale przypomniała sobie, że było tak od dawna. Ukrywała to przed wszystkimi możliwymi osobami, ale jej ojciec... Jej własny ojciec przychodził do jej pokoju dwa razy w tygodniu w nocy. Z wiadomych powodów. Chelsea nie miała nawet czasu na przygotowanie się do tego. Zaraz... Czy do zgwałcenia przez własnego ojca można się przygotować? Nie miała komu o tym powiedzieć. Nie miała dokąd uciec. Dlaczego liczne siniaki na jej ciele przez bardzo długi czas nie chciały schodzić. Nadal je ma, ale nie bolą one jak wielki, ogromny wręcz ból wewnętrzny, który dziewczyna czuła za każdym razem, gdy ją dotykał. Na samo wspomnienie o tym, Chelsea uroniła kilka łez. Justin nie wiedział o co chodzi. Christian - jak zwykle nieogarnięty, został poproszony przez przyjaciela o opuszczenie sali. Kiedy wyszedł, Justin miał okazję by szczerze porozmawiać z dziewczyną. Dowiedzieć się czegoś o niej. Miał cichą nadzieję, że uda mu się dotrzeć do wnętrza dziewczyny mimo tego, że w ogóle jej nie znał. Spotkał ją jedynie w parku, później uratował ją spod łap wstrętnego, obrzydliwego typa, ale mimo wszystko miał tą nadzieję. Chelsea bała się zaufać komukolwiek. Przecież większą część swojego życia była otaczana przez ludzi, którzy byli źli. Którzy wykorzystywali ją w różnych celach. Spojrzała teraz na chłopaka i czekała na to, co powie. Wyglądał na wyraźnie zmieszanego. Zupełnie jakby nie wiedział od czego zacząć tę rozmowę. Zebrał się jednak w sobie i prosto zapytał ją o jej przyszłość.
- Dlaczego chcesz wiedzieć? Co Ci to da? - zapytała.
W zasadzie Justin nie liczył na szczerą odpowiedź z jej strony. To było całkowicie zrozumiałe dla niego.
Przecież niewielu ludzi otwiera się przed całkiem obcymi osobami, tłumaczył sobie.

             Po kilku minutach do sali zawitał lekarz. Był sam - bez pielęgniarki, która po niego poszła. Poprosił Justin'a, by opuścił salę. Chłopak posłusznie wstał z krzesełka na którym siedział i wyszedł bez słowa. Starszy, około pięćdziesięcioletni mężczyzna zadawał Chelsea rutynowe i beznadziejne, zdaniem dziewczyny, pytania.
- Czuję się źle. Bolą mnie plecy, nie czuję stóp, a  głowie nie wspomnę. - odpowiedziała na wszystko w jednym zdaniu. To, co mówiła było zgodnie z prawdą.
Nie była w stanie się podnieść - tak bardzo bolały ją plecy. Czuła się jak starsza babunia..
Czuła, że głowa ze zdenerwowania zaraz jej eksploduje, ale wiedziała, że to nie jest możliwe. Lekarz zapisał coś na jej karcie wiszącej przy łóżku i podszedł do niej. Poprosił, by podciągnęła lekko górę szpitalnej pidżamy do góry zakrywając jednocześnie to, co mogłoby sprawić, że czułaby się zawstydzona. Postąpiła tak. Ale mimo wszystko czuła się zawstydzona. Nienawidziła swojego ciała! Wstydziła się go. Obrzydzała ją myśl, że siniaki wywołane niespełna sześcioma gwałtami w miesiącu wciąż tkwią na jej ciele. Wiedziała, że lekarz widział ją te siniaki. Domyślała się przynajmniej. Bała się natomiast tego, że Justin lub Christian mogli je widzieć. Wtedy nie wiedziałaby co odpowiedzieć na pytanie, które mógłby zadać jej jeden z chłopaków. Kiedy mężczyzna skończył badać dziewczynę, pozwolił jej przywrócić swoje poprzednie ubranie.
- Masz tutaj jakąś rodzinę? Kim są tamci chłopcy? - zapytał znów bazgrząc coś na karcie pacjenta.
Pierwsze pytanie i dziewczyna zamarła. Nie mogła przecież przyznać się, że ma rodzinę. Źle by to mogło się skończyć. Przede wszystkim dla niej. Postanowiła skłamać.
- Nie mam żadnej rodziny. Rodzice zmarli kiedy miałam pięć lat, a rodzeństwa nie mam - odpowiedziała.
- Jak to? W takim razie, gdzie mieszkasz?
- Od niedawna mieszkam sama. Do czego potrzebne są panu te informacje? - zapytała.
- Hmm.. Tak z ciekawości - odpowiedział nie patrząc na nią.

           Kiedy lekarz opuścił salę, jego miejsce zajął Justin. Chelsea była tak zmęczona, że nie miała zbytnio ochoty na ponowną rozmowę z nim, ale uznała, że odmowa jego towarzystwa nie byłaby w porządku. Nie po tym, co dla niej zrobił. A zrobił naprawdę wiele. Uratował jej życie. Nie zostawił jej na pastwę, kiedy naprawdę potrzebowała pomocy. Kogokolwiek. Była mu za to wszystko niemiłosiernie wdzięczna.
- Wybacz, ale muszę zadać Ci to pytanie i oczekuję prawdziwej odpowiedzi. - odezwał się po dość długiej chwili ciszy.
- Słucham. Nie obiecuję, że odpowiem.
- Ale musisz na nie odpowiedzieć. Nie znasz mnie, nie wiesz jaki jestem wrażliwy. Zwłaszcza, gdy chodzi o takie dziewczyny jak Ty.
- To znaczy jakie?
- Przede wszystkim piękne. Mądre.
- W porządku. Nie kłam tylko pytaj, jestem bardzo zmęczona. - westchnęła.
Nigdy wcześniej nie słyszała takich komplementów. Zawsze tylko obelgi i wyzwiska rzucane w jej stronę. Przyzwyczaiła się do nich, dlatego nie zwracała zbyt większej uwagi na przekleństwa kierowane do niej.
- Kiedy zobaczyłem cię wczoraj rano, zastanawiałem się co robiłaś o tak wczesnej porze w parku. Później zwróciłem uwagę na walizkę, którą miałaś przy sobie.. - zaczął.
- Tak. Chyba domyślam się do czego zmierzasz - powiedziała pod nosem.
- Proszę, odpowiedz mi szczerze..
- A co, jeśli nie odpowiem szczerze? - odwróciła głowę z sufitu, w który wpatrywała się do tej pory i spojrzała na niego. Dopiero teraz tak naprawdę zobaczyła jego twarz. Do tej pory nie przyglądała mu się uważnie. W tamtej chwili mogła stwierdzić, że był naprawdę przystojny. Te oczy, usta.. Odwróciła z powrotem głowę zawstydzona.
- Czy uciekłaś z domu? - zapytał wprost ignorując jej wcześniejsze pytanie. Chciał jej pomóc.
Czy to źle?



           Chelsea długo zastanawiała się czy odpowiedzieć mu zgodnie z prawdą, tak, jak prosił, czy skłamać. Nie wiedziała do czego konkretnie zmierza tym pytaniem. Nie wiedziała co zamierza zrobić z jej prawdziwą odpowiedzią. Odganiała od siebie myśl, że mógłby jej pomóc. Nie mogła, albo nie mogła przyjąć do wiadomości dobroci ze strony chłopaka.
- Tak. Uciekłam z domu - postanowiła powiedzieć mu prawdę. Wierzyła, że szatyn nie będzie na tyle głupi, by komuś o tym powiedzieć. Miała nadzieję, że zatrzyma to dla siebie. - Uciekłam z domu. I nic więcej ci nie powiem.
- Nie ufasz mi? - chłopak spuścił głowę.
- Nie znam cię! Więc jak mam ci zaufać?
- Nie chcesz mnie poznać.
- Tego nie powiedziałam. - westchnęła głośno, a chwilę później dało się słyszeć głębokie westchnięcie chłopaka - Wybacz, ale jestem bardzo zmęczona i chciałabym się przespać. Czy byłbyś tak miły i poszedł sobie? Przepraszam, że tak..
- Nie nie. W porządku. Pójdę sobie, ale obiecaj mi, że pozwolisz mi jutro cię odwiedzić.
- Nie mogę ci tego zabronić. - uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
- Tak więc, do jutra.

           Szła ciemnymi ulicami rozglądając się za siebie co kilka sekund. Cały czas miała to dziwne wrażenie, że ktoś ją śledzi. Że ktoś obserwuje jej osobę od bardzo dawna. Brunetka była bardzo zdenerwowana, ale starała się odganiać od siebie kolejne złe myśli, które przychodziły jej do głowy. Zastanawiała się czy to, co zrobiła było rzeczywiście dobrym rozwiązaniem. Może powinna była zostać i zachowywać się tak, jak było jej to pisane kiedy była jeszcze dzieckiem?
- Mamo, tak za tobą tęsknię! Wróć do mnie, proszę! - mówiła w duszy.
Tęskniła za swoją biologiczną matką. Tak cholernie tęskniła. Jednocześnie nienawidząc jej za to, że zginęła. Zupełnie jakby to była jej wina. Chelsea wiedziała, że to był zwykły wypadek spowodowany nieuwagą jednego z kierowców na autostradzie.
- Jestem z tobą w twoim sercu. Tylko słuchaj uważnie, a zawsze usłyszysz w nim mój głos - usłyszała Jej głos jakby szła obok.
- Dlaczego mnie zostawiłaś?! Dlaczego nie walczyłaś? Gdyby nie to wszystko nie musiałabym tak postępować! - dziewczyna była zrozpaczona.
- To nie było tak, jak myślisz. To twój ojciec... - nagle przerwała.
Chelsea miała wrażenie, że rozmawiała z Mamą przez telefon i nagle przerwało się połączenie.
- Co ojciec? Mamo? Mamo?! - wołała na głos nieświadoma tego, co robi.
Wybiegła na ulicę uprzednio nie rozglądając się na boki. Usłyszała głośny dźwięk klaksonu jakiegoś pojazdu. Zauważyła ostre, białe światła uniemożliwiające jej widoczność czegokolwiek. Poczuła mocny ból i...
  
I w tym momencie obudziła się oddychając ciężko. Rozejrzała się po sali i odetchnęła z ulgą uświadamiając sobie, że to był tylko sen. Zły sen, który wprawdzie mógłby być prawdziwy, gdyby nie postanowiła zostać w parku. Spojrzała w okno, przez które przebijało się światło księżyca. Myślała o wielu rzeczach. A przede wszystkim o rozmowie ze swoją Mamą w śnie.

ooo

Rozdział dedykuję: Stay Strong. :)

 Druga sprawa:
Napisałam przed rozdziałem, że to dla mnie ważne.
To jest ważne. A mianowicie chodzi o blog.
Powstał nowy. Z innymi bohaterami, o całkiem innej historii niż ta.
Chciałabym prosić was, byście zaglądnęły tam i wyraziły swoją opinię na temat prolog, który już się pojawił. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie i choć jedna z was tam zajrzy. ♥

Dziękuję za wszystkie komentarze, które pojawiły się do tej pory.
Naprawdę wiele one dla mnie znaczą. 

7 komentarzy:

  1. Jak zwykle boski rozdział. Wybacz, za beznadziejny komentarz ale o 4:01 nie bardzo wiem co mam napisać ! O.o Mimo wszystko czekam na 3 i mam nadzieję, że dodasz szybko ! ;d I dziękuję za dedyk + szczęśliwego nowego roku 2013 - oby nie pechowego ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Naprawdę bardzo mi się podoba. Dopiero dzisiaj zaczęłam czytać, ale już przypadło mi do gustu. Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie: http://when-can-i-see-you-again.blogspot.com
    + Życzę szczęśliwego nowego roku i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Chelsea, nie dziwię się jej wcale,że jest taka nieufna wobec innych ludzi, jednak może pora się przed kimś otworzyć?, zawsze łatwiej jest, gdy ma się obok kogoś, kto nas rozumie i akceptuje takimi jakimi jesteśmy i mam nadzieję,że bohaterka zauważy wreszcie, że Justin naprawdę stara się jej jakoś pomoc.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest bosko! ♥ Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział bardzo mi się podobał. Justin jest tu taki dojrzały i poważny. Martwi się o nią, co bardzo mnie cieszy :)
    A Chelsea? Nie dziwię się, że straciła większą cześć pamięci. Po tak traumatycznych przeżyciach, których doświadczyła...
    W sumie nie widziałam wielu błędów. Jedyne co rzuciło mi się w oczy, to to, że często powtarzasz niektóre wyrazy.
    Pozdrawiam i życzę weny, Asuria ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietny po prostu. Mistrzostwo. ZAPRASZAM DO SIEBIE http://ifindyourlips.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Linki do swoich blogów i "zaproszenia" proszę zostawiać w zakładce do tego przeznaczonej. :3 Dziękuję.

      Usuń

Obserwatorzy