„Kochana Pattie.
Trochę ciężko zacząć mi ten list, ponieważ nie chcę psuć ci tego wspaniałego wieczoru o który głównie zadbał Justin. Przede wszystkim chciałabym podziękować ci za to, co dla mnie zrobiłaś. Za to, że zgodziłaś się na przyjęcie mnie pod swój dach. Że otworzyłaś dla mnie swoje serce i nie pozwoliłaś mi wylądować na bruku. Justin ma szczęście, mając cię za matkę. Ja niestety swojej nie pamiętam, a życie jakie miałam przed spotkaniem was było tak przytłaczające, że postanowiłam po prostu uciec. Mówię ci to, ponieważ uznałam, że nie ma sensu dłużej kryć prawdy. Proszę, nie mów tego Justin’owi, nie chcę, by mnie szukał. Nie chcę, by narobił sobie kłopotów z moją macochą i ojcem, który… także mnie zranił. Nie chcę, byście oboje mieli cokolwiek wspólnego z osobą, która prędzej czy później i tak was zrani. Nie obiecuję, że wrócę. To jest dla mnie bardzo trudne. Sama nie wiem co jeszcze mogę napisać ci w tym… urodzinowo pożegnalnym i jakże dennym liście.
Trochę ciężko zacząć mi ten list, ponieważ nie chcę psuć ci tego wspaniałego wieczoru o który głównie zadbał Justin. Przede wszystkim chciałabym podziękować ci za to, co dla mnie zrobiłaś. Za to, że zgodziłaś się na przyjęcie mnie pod swój dach. Że otworzyłaś dla mnie swoje serce i nie pozwoliłaś mi wylądować na bruku. Justin ma szczęście, mając cię za matkę. Ja niestety swojej nie pamiętam, a życie jakie miałam przed spotkaniem was było tak przytłaczające, że postanowiłam po prostu uciec. Mówię ci to, ponieważ uznałam, że nie ma sensu dłużej kryć prawdy. Proszę, nie mów tego Justin’owi, nie chcę, by mnie szukał. Nie chcę, by narobił sobie kłopotów z moją macochą i ojcem, który… także mnie zranił. Nie chcę, byście oboje mieli cokolwiek wspólnego z osobą, która prędzej czy później i tak was zrani. Nie obiecuję, że wrócę. To jest dla mnie bardzo trudne. Sama nie wiem co jeszcze mogę napisać ci w tym… urodzinowo pożegnalnym i jakże dennym liście.
Chciałabym ci jeszcze
życzyć wszystkiego co najlepsze. Abyś wytrzymała z upartością i zaciętością
Justin’a.
Mam nadzieję, że szybko o
mnie zapomnicie!
Kocham was! Chelsea.”
Napisanie tego
listu było dla dziewczyny ogromnym wyzwaniem. Nie chciała żegnać się z nimi tak
szybko, ale nie mogła też mieszkać z nimi nie wiadomo jak długo. Postanowiła
znów przemieszczać się powoli jak najdalej od miejsca, w którym aktualnie się
znajdowała. Nie chciała, by ktokolwiek miał przez nią kłopoty, a gdyby została
tu dłużej na pewno wszyscy by je mieli. I to przez nią. Doskonale o tym
wiedziała. Złożyła kartkę na pół i schowała do koperty podpisując ją imieniem
kobiety: „Patricia.” Następnie zabrała się za pisanie listu do Justin’a. Nie
chciała, by pomyślał, że to od niego ucieka, bo tak nie było. Uciekała, bo bała
się tego, że „rodzice” mogą ją znaleźć, a nie chciała tego. Treść listu do
niego całkowicie różniła się od tej, którą Chelsea napisała w liście do Pattie.
Opisała w nim po części swoją przeszłość, ale nie do końca. Zamykając list w
kopercie i podpisując ją imieniem chłopaka położyła go na łóżku Bieber’a.
Wyszła z pokoju biorąc wcześniej napisany list dla Pattie i zeszła do salonu,
gdzie Justin miał przygotować wszystko na powrót kobiety.
- Zapomniałem o świeczkach z pokoju! – powiedział i już wchodził na schody, ale dziewczyna zatrzymała go, mówiąc, że sama je przyniesie.
No tak, teraz zacznie się ganianie, aby wcześniej dotrzeć do pokoju, westchnęła w myślach wchodząc po schodach na górę.
- Zapomniałem o świeczkach z pokoju! – powiedział i już wchodził na schody, ale dziewczyna zatrzymała go, mówiąc, że sama je przyniesie.
No tak, teraz zacznie się ganianie, aby wcześniej dotrzeć do pokoju, westchnęła w myślach wchodząc po schodach na górę.
Minęło kilka
godzin. Goście zaczęli się zbierać, aż w
końcu Pattie wróciła do domu. Kiedy zobaczyła to wszystko, nie wiedziała co
powiedzieć. Nie spodziewała się, że jej syn jest zdolny do zrobienia dla niej
przyjęcia urodzinowego. Pewnie nawet sam nie wpadł na ten pomysł.
To Chelsea musiała mu w tym pomagać, pomyślała z uśmiechem.
To Chelsea musiała mu w tym pomagać, pomyślała z uśmiechem.
Przyszedł czas
na rozpakowywanie prezentów urodzinowych od gości. Chelsea ustawiła się w
kolejce jako ostatnia, Justin – jako pierwszy. Kiedy połowa znajomych oddała
już swoje prezenty, z pokoju Justin’a słychać było głośny krzyk.
- CHELSEA! – stanął na schodach. Dziewczyna spojrzała na niego bardzo zdenerwowana. Zauważyła list w jego dłoni i od razu wiedziała o co chodzi. Rozejrzała się po pomieszczeniu – Pozwól tutaj na chwilę – poprosił. Brunetka bez zastanowienia postanowiła udać się do pokoju, do którego od razu skierował się Justin. Zdenerwowana i niepewna tego, co może ją czekać weszła do pokoju. Ściskała w dłoni list, który chciała podarować Pattie.
- Możesz mi powiedzieć, co to znaczy? – zapytał pokazując w górze list, który napisała wcześniej dziewczyna. Jakim cudem nie zauważyła, że Justin szedł do pokoju? Przecież cały czas miała go na oku. Anderson nie wiedziała jak mu to wyjaśnić. Nie chciała, by dowiedział o jej zamiarach już teraz. Zaraz po oddaniu kobiecie listu miała wyjść z domu.. I już nigdy do niego nie wrócić. – No, czekam…. – usłyszała.
- Justin, to nie tak…
- A jak?! Na Boga, dlaczego to napisałaś? – widać, że był zdenerwowany. Ale… Kto by nie był, gdyby osoba, za którą czujemy się odpowiedzialni tak nagle chce odejść bez podania konkretnego powodu. Chelsea sama nie wiedziała co pisze do Justin’a. Chciała się z nim jedynie pożegnać i sprawić, by szybko o niej zapomniał. Wolała wrócić do domu, niż mieszkać z kimś, komu nie może się w żaden sposób odwdzięczyć.
- Chels… Dlaczego chcesz odejść?
- Muszę.
- Nie musisz.
- Nie kłóćmy się w ten sposób. – poprosiła i usiadła na łóżku.
- Co to? – wyrwał list z jej dłoni – To samo napisałaś mamie?
- Nie zupełnie. – odpowiedziała wzdychając – Chcę odejść, bo nie chcę się wam narzucać. Miałam szukać jakieś pracy, mieszkania, a zamiast tego co? Najlepsze się z tobą bawiłam. Nie mówię, że było mi źle. Bo bawiłam się naprawdę świetnie, ale…
- Ale co? – zapytał, kiedy nie dopowiadała nic zbyt długo.
- Ale nie mogę tak dalej – spojrzała na niego z dziwnym spokojem, jakim on patrzył na nią – To nie w porządku.
- Kochanie. Zacznijmy od tego, że to nie jest nie w porządku. Sami z matką zaproponowaliśmy ci to mieszkanie tutaj. Jeśli jest tu w jakiś sposób źle, to po prostu powiedz. – usiadł obok niej i złapał jej dłoń.
- Nie jest mi źle. – westchnęła.
- Więc nie odchodź.
- CHELSEA! – stanął na schodach. Dziewczyna spojrzała na niego bardzo zdenerwowana. Zauważyła list w jego dłoni i od razu wiedziała o co chodzi. Rozejrzała się po pomieszczeniu – Pozwól tutaj na chwilę – poprosił. Brunetka bez zastanowienia postanowiła udać się do pokoju, do którego od razu skierował się Justin. Zdenerwowana i niepewna tego, co może ją czekać weszła do pokoju. Ściskała w dłoni list, który chciała podarować Pattie.
- Możesz mi powiedzieć, co to znaczy? – zapytał pokazując w górze list, który napisała wcześniej dziewczyna. Jakim cudem nie zauważyła, że Justin szedł do pokoju? Przecież cały czas miała go na oku. Anderson nie wiedziała jak mu to wyjaśnić. Nie chciała, by dowiedział o jej zamiarach już teraz. Zaraz po oddaniu kobiecie listu miała wyjść z domu.. I już nigdy do niego nie wrócić. – No, czekam…. – usłyszała.
- Justin, to nie tak…
- A jak?! Na Boga, dlaczego to napisałaś? – widać, że był zdenerwowany. Ale… Kto by nie był, gdyby osoba, za którą czujemy się odpowiedzialni tak nagle chce odejść bez podania konkretnego powodu. Chelsea sama nie wiedziała co pisze do Justin’a. Chciała się z nim jedynie pożegnać i sprawić, by szybko o niej zapomniał. Wolała wrócić do domu, niż mieszkać z kimś, komu nie może się w żaden sposób odwdzięczyć.
- Chels… Dlaczego chcesz odejść?
- Muszę.
- Nie musisz.
- Nie kłóćmy się w ten sposób. – poprosiła i usiadła na łóżku.
- Co to? – wyrwał list z jej dłoni – To samo napisałaś mamie?
- Nie zupełnie. – odpowiedziała wzdychając – Chcę odejść, bo nie chcę się wam narzucać. Miałam szukać jakieś pracy, mieszkania, a zamiast tego co? Najlepsze się z tobą bawiłam. Nie mówię, że było mi źle. Bo bawiłam się naprawdę świetnie, ale…
- Ale co? – zapytał, kiedy nie dopowiadała nic zbyt długo.
- Ale nie mogę tak dalej – spojrzała na niego z dziwnym spokojem, jakim on patrzył na nią – To nie w porządku.
- Kochanie. Zacznijmy od tego, że to nie jest nie w porządku. Sami z matką zaproponowaliśmy ci to mieszkanie tutaj. Jeśli jest tu w jakiś sposób źle, to po prostu powiedz. – usiadł obok niej i złapał jej dłoń.
- Nie jest mi źle. – westchnęła.
- Więc nie odchodź.
Patricia stała
pod drzwiami pokoju, w którym znajdowała się tamta dwójka i słuchała o czym
mówili. Chelsea chciała odejść, a Patricia nie wyobrażała sobie dalszego „wesołego
domu” bez obecności dziewczyny. Kiedy jej nie było, Justin zachowywał się
naprawdę dziwnie. Wychodził jedynie z Chris’em i to niezbyt często. Chelsea
Anderson była osobą, która bez wątpliwości odmieniła jego życia. Nie może tak
po prostu odejść! Postanowiła wkroczyć do rozmowy. Otworzyła drzwi udając, że
nic wcześniej nie słyszała. Zastała przyjaciół przytulających się do siebie
czule. Uśmiechnęła się i westchnęła.
- Wszystko w porządku? – zapytała widząc, jak odrywając się od siebie.
- W jak najlepszym – Justin uśmiechnął się szeroko. Był szczęśliwy, tylko nikt, oprócz Chelsea nie wiedział dlaczego, ale chyba nie trudno się domyślić powodu, dla którego później przez cały czas był wesoły i nie wahał się tego pokazywać nawet w najpoważniejszej sprawie. Cała trójka zeszła na dół, do gości, którzy stali w salonie zastanawiając się co się stało.
- Pattie, wybacz, ale nie mam dla ciebie żadnego prezentu – Chelsea zatrzymała ją po pewnym czasie.
- Nie przejmuj się. Dla mnie najlepszym prezentem jest to, że jesteś tutaj i sprawiasz, że Justin cieszy się bez powodu – powiedziała wskazując na chłopaka, który śmiał się do soku, który nalewał do szklanek. – Naćpał się czegoś, czy co?
- Sama nie wiem. Powiemy ci wszystko później. Na spokojnie – uśmiechnęła się i przytuliła kobietę – Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję, kochanie – Patricia również się uśmiechnęła.
- Wszystko w porządku? – zapytała widząc, jak odrywając się od siebie.
- W jak najlepszym – Justin uśmiechnął się szeroko. Był szczęśliwy, tylko nikt, oprócz Chelsea nie wiedział dlaczego, ale chyba nie trudno się domyślić powodu, dla którego później przez cały czas był wesoły i nie wahał się tego pokazywać nawet w najpoważniejszej sprawie. Cała trójka zeszła na dół, do gości, którzy stali w salonie zastanawiając się co się stało.
- Pattie, wybacz, ale nie mam dla ciebie żadnego prezentu – Chelsea zatrzymała ją po pewnym czasie.
- Nie przejmuj się. Dla mnie najlepszym prezentem jest to, że jesteś tutaj i sprawiasz, że Justin cieszy się bez powodu – powiedziała wskazując na chłopaka, który śmiał się do soku, który nalewał do szklanek. – Naćpał się czegoś, czy co?
- Sama nie wiem. Powiemy ci wszystko później. Na spokojnie – uśmiechnęła się i przytuliła kobietę – Wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję, kochanie – Patricia również się uśmiechnęła.
Nadszedł
wieczór. Goście się rozeszli, a Justin i Chelsea zabrali się za sprzątanie
domu, podczas gdy Pattie postanowiła trochę odpocząć. W końcu gdy wróciła z
pracy nie spodziewała się przyjęcia urodzinowego. Sprzątając kubeczki i talerze
po gościach, Chelsea zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze zrobiła
postanawiając jednak zostać w domu Bieber’ów. Przy Justin’ie musiała podrzeć
oba napisane listy. Powiedział przy tym, że będzie jej pilnował, by nie
uciekła. Anderson nie mogła zrozumieć dlaczego tak bardzo mu na tym zależy, ale
wolała dłużej się nad tym nie zastanawiać. Wolała po myśleć o tym, co powie
Justin’owi, kiedy zapyta dlaczego chciała odejść. Oboje postanowili, że kiedy
położą się do łóżka szczerze porozmawiają o przeszłości dziewczyny. Ona sama
tego chciała. Pomyślała, że skoro ma mieszkać z chłopakiem, nie może mieć przed
nim żadnych tajemnic. […] Po niecałych dwóch godzinach udali się do pokoju.
Anderson jako pierwsza poszła pod prysznic, a gdy została sama w pokoju,
układała w myślach całą wypowiedź. Bała się tej rozmowy. Bała się tego, że
Justin może sam wyrzucić ją z domu.
Chels, zastanów się. Za co miałby cię wyrzucić? Przecież to nie ty skazałaś siebie na taki los, mówił jej jakiś głos.
Musiałaś czymś zawinić, inaczej nie spotkałby cię taki los, wtrąciła się ta zła strona.
Chelsea pokręciła głową, by oderwać od siebie te myśli. Wstała z łóżka i poszła do kuchni po szklankę soku dla siebie.
Justin wyszedł z łazienki wycierając swoje włosy. Kiedy nie zauważył dziewczyny na swoim łóżku lekko się przestraszył, ale po chwili usłyszał jak wchodzi do pokoju. Odetchnął z ulgą.
- A dla mnie? – udał smutnego, kiedy zauważył, że przyniosła tylko jedną szklankę.
- Nie wiedziałam, że chciałeś – zaśmiała się cicho widząc jego minę – Zaraz ci przyniosę.
- Nie trzeba, żartowałem – uśmiechnął się i usiadł na łóżku odkładając wilgotny ręcznik na krzesło. – Chyba musimy porozmawiać.
- Chyba tak – potwierdziła wzdychając ciężko. Usiadła na skraju łóżka i spojrzała przez chwilę na chłopaka, który uśmiechał się zachęcająco. Nie chciał, aby się stresowała. Pragnął jedynie by się przed nim otworzyła. Mięły niemal dwa tygodnie ich znajomości, a Chelsea wciąż wydawała się nieśmiała i bardzo zamknięta w sobie, co raczej go nie dziwiło. No bo… Ile osób z Was otworzyłoby się całkowicie przed, nie okłamujmy się, obcą osobą?
- Obiecuję, że nie będę się śmiał – powiedział, kiedy dziewczyna długo nic nie mówiła.
- Nie o to chodzi.
- Nie będę przerywał…
- Nie…
- No to nie wiem.
- Po prostu nie wiem od czego zacząć.
- Od początku. – uśmiechnął się – Mamy całą noc na tę rozmowę. Mamy w sumie jeszcze wiele nocy i dni na dogadanie się. Po prostu udawaj, że znasz mnie od dziecka. Tak samo zacząłem przyjaźń z Christian’em i widzisz jak teraz jest. Jesteśmy najlepszymi kumplami. – przysunął się do niej i złapał jej dłoń – Zaufaj mi – spojrzał jej w oczy. Mimo, że było już trochę ciemno, Justin doskonale widział jej ciemne tęczówki, w których pojawiły się małe iskierki. Tylko co mogły oznaczać? Szczęście? Radość, zakłopotanie, smutek? Sam nie wiedział, ale miał nadzieję, że dowie się gdy tylko dziewczyna zacznie swoją historię.
Chels, zastanów się. Za co miałby cię wyrzucić? Przecież to nie ty skazałaś siebie na taki los, mówił jej jakiś głos.
Musiałaś czymś zawinić, inaczej nie spotkałby cię taki los, wtrąciła się ta zła strona.
Chelsea pokręciła głową, by oderwać od siebie te myśli. Wstała z łóżka i poszła do kuchni po szklankę soku dla siebie.
Justin wyszedł z łazienki wycierając swoje włosy. Kiedy nie zauważył dziewczyny na swoim łóżku lekko się przestraszył, ale po chwili usłyszał jak wchodzi do pokoju. Odetchnął z ulgą.
- A dla mnie? – udał smutnego, kiedy zauważył, że przyniosła tylko jedną szklankę.
- Nie wiedziałam, że chciałeś – zaśmiała się cicho widząc jego minę – Zaraz ci przyniosę.
- Nie trzeba, żartowałem – uśmiechnął się i usiadł na łóżku odkładając wilgotny ręcznik na krzesło. – Chyba musimy porozmawiać.
- Chyba tak – potwierdziła wzdychając ciężko. Usiadła na skraju łóżka i spojrzała przez chwilę na chłopaka, który uśmiechał się zachęcająco. Nie chciał, aby się stresowała. Pragnął jedynie by się przed nim otworzyła. Mięły niemal dwa tygodnie ich znajomości, a Chelsea wciąż wydawała się nieśmiała i bardzo zamknięta w sobie, co raczej go nie dziwiło. No bo… Ile osób z Was otworzyłoby się całkowicie przed, nie okłamujmy się, obcą osobą?
- Obiecuję, że nie będę się śmiał – powiedział, kiedy dziewczyna długo nic nie mówiła.
- Nie o to chodzi.
- Nie będę przerywał…
- Nie…
- No to nie wiem.
- Po prostu nie wiem od czego zacząć.
- Od początku. – uśmiechnął się – Mamy całą noc na tę rozmowę. Mamy w sumie jeszcze wiele nocy i dni na dogadanie się. Po prostu udawaj, że znasz mnie od dziecka. Tak samo zacząłem przyjaźń z Christian’em i widzisz jak teraz jest. Jesteśmy najlepszymi kumplami. – przysunął się do niej i złapał jej dłoń – Zaufaj mi – spojrzał jej w oczy. Mimo, że było już trochę ciemno, Justin doskonale widział jej ciemne tęczówki, w których pojawiły się małe iskierki. Tylko co mogły oznaczać? Szczęście? Radość, zakłopotanie, smutek? Sam nie wiedział, ale miał nadzieję, że dowie się gdy tylko dziewczyna zacznie swoją historię.
Jak dla mnie jest bosko. <3 Z resztą już wczoraj ci mówiłam wszystko co sądzę an temat tego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńJesteś głupia tak ci powiem! Jakie 6 rozdziałów?! W takim razie masz napisać mi II część i to już a co do tego - rozdział podoba mi się cholernie bo wyczułam, że Justin coś do niej poczuł! Aaaaa dawaj szybko kolejny ;D
OdpowiedzUsuńNaprawdę Chelsea ma szczęście, że nie zostawiła tego listu i zniknęła, dobrze, że Bieder w porę go przeczytał i ją zatrzymał, bo przecież ona nie mogła tak po prostu znowu uciec, uciec kiedy wreszcie w jej życiu zaczęło robić się dobrze. Mam szczerą nadzieję, że bohaterka otworzy się i opowie Justinowi swoją historię, na pewno będzie to dla niej bardzo ciężkie, ale mam nadzieję, że sie na to zdobędzie, bo szczerość to przecież podstawa.
OdpowiedzUsuńI ja się pytam jakie 6 rozdziałów, co?. Nie zgadzam się i wyrazam otwarcie swój protest :D Musi ich być zdecydowanie wiecej, bo tak jak ci pisałam na gg przywiązałam się do tej historii, mimo, że Pana B. niezbyt lubię. Zatem proszę pisać więcej i nie marudzić :D
Pozdrawiam :)
Oj koleżanko, koleżanko. :D To AŻ 6 rozdziałów to końca części pierwszej. Tak bardzo wszyscy chcecie więcej rozdziałów, a ja mam ustanowione już całe opowiadanie. Jeszcze ci się znudzi ta historia, zobaczysz. ;D I dziękuję za opinię. ;)
UsuńRozdział wyjątkowo kiepski, a szkoda.
OdpowiedzUsuńA może by tak coś więcej? Co jest w nim takiego że ci się nie podoba? Dlaczego akurat tobie nie przypadł on do gustu?
OdpowiedzUsuńNa http://place-of-art.blogspot.com pojawiło się Twoje zamówienie. Serdecznie zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Widzę że masz małe kłopoty ze wstawieniem szablonu. Myślę że błąd polega na tym,że nie zmieniłaś szerokości kolumn. Wejdź w Szablon->Dostosuj a następnie wejdź w "dostosuj ustawienia szerokości". Przepisz wymiary podane z szablonem
OdpowiedzUsuńJeśli nie to, to sprawdź w opcji:tło" czy masz ustawione wyrównanie środkowe oraz czy jest "sąsiadująco w pionie"
OdpowiedzUsuń